„Święta to nie tylko Mikołaj” M. Rymaszewska

Monika Leśniewicz, Życie Warszawy, 23-12-2008, ostatnia aktualizacja 23-12-2008 19:26

Jeśli dla nas święta to przede wszystkim prezenty, to nasze dzieci też będą tak myślały o Bożym Narodzeniu. Co zrobić, by to zmienić – radzi psycholog i psychoterapeuta z Małgorzatą Rymaszewską.
 
Co zrobić, by „nauczyć” dzieci, że święta to jednak głównie czas spędzony razem?

Małgorzata Rymaszewska:Dzieci podchodzą do większości zjawisk w życiu podobnie jak ich rodzice. I trudno mówić tu o jakimkolwiek świadomym uczeniu. Jeśli my sami w okresie przedświątecznym będziemy przede wszystkim biegali za prezentami, ozdobami, jedzeniem i niewiele czasu będziemy spędzać z rodziną, to naszym dzieciom właśnie z tym będą kojarzyły się święta. Jeżeli dzieci w tym czasie czekają zwłaszcza na prezenty, to dlatego, że na to kładliśmy nacisk podczas wcześniejszych świąt. Jeśli chcemy, by święta były przede wszystkim czasem, w którym rodzina jest razem, zadbajmy o to i o miłą atmosferę rodzinnych spotkań. Jeżeli zaś zależy nam na wartościach religijnych – na ich podkreśleniu – skupmy nasz wysiłek i nie zapomnijmy o rytuałach kościelnych. Myślę też, że podtrzymywanie samej tradycji dla tradycji – opłatka, 12 dań, choinki – bez podkreślenia tego jakimś pierwiastkiem duchowym (religijnym czy wspólnotowym), nie jest dla dzieci atrakcyjne i na koniec rzeczywiście liczą się tylko prezenty.

A jak rozbudzać w dzieciach potrzebę troszczenia się o innych?

MR:Tak samo – przez dawanie przykładu. Bez tego wszelkie sugestie, by dzieci pobawiły się w Świętego Mikołaja, będą bezowocne lub będą tym właśnie – zabawą w Mikołaja. Do przekazania dziecku troski o innych jako wartości nie wystarczy dodatkowy talerz postawiony na wigilijnym stole, ale autentyczny czas, który poświęcimy innym.

W święta nie chodzimy do pracy, szkoły, przedszkola. Jak najlepiej wykorzystać wspólne chwile?

MR: Święta „przelatują”, gdy skupiamy się na działaniu, a nie na „byciu” razem. Jeśli w tym czasie będziemy biegać od jednej organizacji charytatywnej do drugiej, od przygotowania jednego dania do drugiego – przelecą. Jednak nie obwiniajmy się nadmiernie i pamiętajmy, że bycie razem wcale nie jest takie łatwe. I jeśli brakuje tego w naszej codzienności, to nie stanie się tak po prostu w święta. Te jednak mogą być dobrą okazją, by zacząć uczyć się być razem: bez telewizora, komputera, gazety, alkoholu. By zacząć siebie słuchać, mówić o sprawach dla nas ważnych, by zacząć się wspólnie śmiać, przytulać, planować. To, według mnie, jest tym, co pozostaje i co pamiętamy w ten szczególny sposób.

Czy tego chcemy, czy nie, największa atrakcja to Święty Mikołaj. Dlaczego warto podtrzymywać tradycję?

MR: Myślę, że dlatego, że nadaje świętom znamion magiczności, a więc wpisuje się w dziecięcy sposób rozumienia świata. I sprawia frajdę dorosłym – pozwala przypomnieć sobie lub przeżyć magię świąt na nowo lub poczuć się fajnymi rodzicami. W czym oczywiście nie ma niczego złego!

Czy dzieci warto angażować w świąteczne przygotowania?

MR: Tak, ale tylko pod warunkiem, że mamy na to czas i cierpliwość i nie potraktujemy ich jak intruzów w kuchni, zawalidróg w supermarkecie i służących do sprzątania. Jeśli potrafimy dzielnie poradzić sobie z rozsypaną mąką i z przez cały dzień niesprzątniętym pokojem, bo nasz „pomagacz“ się w nim bawi zamiast sprzątać – może to być okazja do pokazania dziecku, że w tworzeniu atmosfery świąt wszyscy domownicy mają swój ważny udział.