Dość często uważa się, że czas spędzony z dzieckiem lub przez dziecko na zabawie to czas mało produktywny, nieistotny lub wręcz starta czasu. Przekonanie to objawia się wyraźnie w języku, gdy mówimy: „Nic nie robimy; tylko się bawimy” lub „Tylko siedzą i bawią się!” Również tendencja rodziców do kupowania dzieciom zabawek „edukacyjnych”, kształtujących określone funkcje czy umiejętności, wskazuje, że opinia ta nie jest wcale tak odległa naszym przekonaniom, jak może byśmy chcieli. Jednak nawet gdy rodzice zdają sobie sprawę z wagi samej zabawy, często nie widzą potrzeby, by sami się w nią angażowali; zakładają, że zabawa jest aktywnością instynktowną i czymś, co dzieci robią bez pomocy dorosłych. I to prawda – zabawa i eksploracja są instynktownymi zachowaniami dzieci, ale prawdą jest również to, że instynkt ten zanika, gdy nie jest stymulowany do rozwoju. Już wiele lat temu psycholog Donald Winnicott zauważył, że zabawa rozwija się i nabiera znaczenia dopiero w relacji z drugą, dorosłą osobą.
Powodów, dla których warto bawić się z dzieckiem jest wiele. Te najbardziej oczywiste i ważne są to to, że zabawa buduje i wzmacnia więź miedzy dzieckiem i jego opiekunami. Buduje również „konto” wspólnych pozytywnych doświadczeń, do których można się odwołać w chwilach konfliktu czy kryzysu. W zabawie możemy pokazać dziecku jak rozwiązywać problemy, testować pomysły, podążać za wyobraźnią. Zabawa z dorosłym pomaga dziecku rozwijać słownictwo, tak, by mogło komunikować swoje myśli, uczucia i potrzeby. Zabawa pomaga też w nauce umiejętności społecznych, takich jak dzielenie się, czekanie na swoją kolejkę, bycie wrażliwym na uczucia innych. Przede wszystkim jednak, wspólna zabawa to najlepszy czas, w którym możemy przekazać dziecku, że jest kompetentne i wartościowe, co, jak wskazują liczne badania, chroni je przed pojawieniem się problemów emocjonalnych i zaburzeń zachowania w późniejszym wieku.
Mimo tych wszystkich obopólnych korzyści płynących z zabawy bardzo wiele rodziców nie robi tego, najczęściej tłumacząc się brakiem czasu lub brakiem umiejętności. Jeśli chodzi o czas spędzany z dzieckiem na zabawie, to jestem przekonana, że lepsze 10-15 minut dziennie niż nic (lub –co gorsze – pięć godzin, w czasie których frustrujemy się nieudolnością, brakiem współpracy lub wdzięczności ze strony dziecka). Dla rodziców tłumaczących się: „nie umiem się bawić, zapomniałem, jak to się robi” – poniżej przedstawiam najważniejsze zasady zabawy z dzieckiem. Gdy ćwiczę je z rodzicami w gabinecie psychologicznym, okazują się dość łatwe i zdejmują z rodziców ciężar bycia motorem w zabawie oraz uwalniają ich od poczucie konieczności ciągłego zabawiania dziecka.
1. Podążaj w zabawie za dzieckiem i – nie proszony – powstrzymaj się przed dzieleniem się swoimi pomysłami i umiejętnościami. Gdy pokażesz dziecku jeden, najlepszy sposób układania wieży z klocków, puzzli czy gospodarstwa, może ono być nawet wdzięczne za tę instrukcję, ale nigdy nie dowiesz się, że ludzik chciałby mieszkać w oborze, a wieża – gdy tak ją dziecku nazwiesz – już raczej nigdy nie stanie się rakietą. I nie dowie się o tym również twoje dziecko, ponieważ ono potrzebuje więcej czasu niż ty, na przetworzenie na słowa tego, co widzi, a planuje nie zawczasu, ale w działaniu (co w tym wieku nie jest wadą). Traktuj zabawę jak zabawę, a nie zadanie, którego celem jest nauczenie dziecka czegoś konkretnego. Nie musisz nic robić: po prostu obserwuj, naśladuj je w tonie głosu i postawie ciała. Głośno opisuj to, co dziecko robi (np. „postawiłaś świnkę koło zielonych klocków” – ale nie chlewika, jeśli nie został tak nazwany przez dziecko, bo zielone klocki mogą stać się za chwilę przedszkolem a nie chlewikiem) – to pokazuje dziecku, że uważnie i z zainteresowaniem obserwujesz to, co ono robi, a zatem, że ono jest ciekawą osobą. I rób tylko to, o co cię dziecko prosi, nie rezygnując jednak z zachęcania dziecka do spróbowania zrobienia większości tego co potrafi samodzielnie (np. poprzez pytanie go, gdzie wg niego ten klocek pasowałby najlepiej). Zapewne po paru sesjach takiej zabawy zauważysz, że dziecko jest bardziej zaangażowane w zabawę, bardziej nią zainteresowane i kreatywne. Taka postawa rodzica wzmacnia zdolność dziecka do samodzielnej zabawy i samodzielnego myślenia.
2. Dostosuj tempo zabawy do tempa narzuconego przez dziecko. Pamiętaj, że dziecko to nie mały dorosły i jeśli ten nudzi się powtarzając coś parę razy, dziecko traktuje powtarzanie zabawy jako rodzaj ćwiczenia. Często rodzice chcą nieco przyspieszyć rozwój dziecka, gdy nie jest ono na to jeszcze gotowe. Kończy się to zwykle frustracją dla obu stron i poczuciem dziecka, że nie jest w stanie spełnić oczekiwań rodzica. Stale pamiętaj, że dzieci potrzebują więcej czasu niż dorośli, wolne tempo zabawy pomaga im w utrzymywaniu koncentracji uwagi na jednej aktywności przez dłuższy czas (czego większość z nas oczekuje po nich w wieku szkolnym). Bądźmy zatem wrażliwi na sygnały wysyłane przez dziecko w czasie zabawy. Jeśli nie jest zainteresowane lub znudzone – być może zbyt dużo oczekujesz. Zasugeruj możliwość przejścia do czegoś innego i czekaj na odpowiedź. Zawsze daj dziecku czas na zastanowienie się, odkrywanie i doświadczanie.
3. Nie wdawaj się z dzieckiem w rywalizację. Nawet jeśli lepiej od dziecka grasz w warcaby w czasie gry zauważaj jego dobre ruchy, proces myślenia, strategie. Pozwól mu wygrać, bo i tak jest na przegranej pozycji z racji swojego wieku; z czasem, w miarę jak dziecko doskonali swoje umiejętności, możesz grać coraz bardziej poważnie. Jednak nawet wtedy wygrywanie z dzieckiem nie spełnia najważniejszego celu wspólnej zabawy – nie wzmacnia w nim poczucia kompetencji. Jeśli koniecznie chcesz, by nauczył się doświadczać i radzić sobie z porażką posadź naprzeciw niego kuzyna w jego wieku, a po zabawie – pochwal lub pociesz w zależności od jej wyniku. Jeśli chodzi o reguły gry, to zabawa jest jedną z niewielu dziedzin, gdzie bez większej szkody możemy pozwolić dziecku na ustanawianie własnych, nawet jeśli tylko dzięki nim może wygrać – niech eksperymentuje. Dzieci chętnej akceptują reguły w ważnych sprawach, jeśli w błahych pozwala im się ustanawiać własne.
4.Chwal i wzmacniaj pomysły i twórcze działania dziecka. Kiedy w zabawie dziecko ciągle słyszy „To nie tu idzie”, „Tak to powinnaś zrobić” – jak łatwo się domyślić, może je to zniechęcić do eksperymentowania i uczenia się nowych rzeczy. Uwagi takie wzmacniają poczucie bezradności wobec nowych sytuacji i mówią dziecku, że celem zabawy jest perfekcja. Nie oceniaj, nie poprawiaj, nie koryguj ani nie zaprzeczaj dziecku w zabawie. Zabawa to czas eksperymentowania; końcowy produkt jest mniej istotny. Wymyśl więc sposoby, by pokazać mu, że doceniasz jego pomysły, myślenie i zachowanie, np. nazywając i zwracając uwagę na takie umiejętności jak koncentracja, wytrwałość, próby rozwiązania problemu, pomysłowość, wyrażanie uczuć, współpraca, motywacja do działania, pewność siebie.
5.Pomóż dziecku dojrzewać emocjonalnie przez zachęcanie go do fantazjowania i zabawy w udawanie oraz nazywanie własnych i jego uczuć w zabawie. Zabawa w udawanie to okazja do ćwiczenia wielu umiejętności poznawczych, społecznych i emocjonalnych. To nie jakaś tam dziecinada, ale – w umyśle dziecka – szansa na bycie kimś innym: wyjątkowym (wróżką), radzącym sobie (Supermanem), dziwacznym (stołkiem), czy nieszczęśliwym (biednym dzieckiem z wioski zalanej powodzią). Jest też nieocenioną okazją do poradzenia sobie z trudnymi tematami: śmiercią, chorobą, alkoholizmem bliskich, pójściem do szkoły czy dentysty, byciem słabszym, wyśmiewanym i in. Zatem nie deprecjonujmy jej znaczenia. Uczestnicząc wspólnie z dzieckiem w takiej (ale też każdej innej) zabawie mamy możliwość w bezpiecznych warunkach nazwać mu uczucia, które obserwujemy, pokazać i nazwać własne i pokazać, jak sobie z nimi radzić i wyrażać je w akceptowany i adaptacyjny sposób.
Serdecznie zachęcam do takiej zabawy z dzieckiem. Z moich doświadczeń wynika, że służy ona nie tylko dziecku i rodzicowi, ale przede wszystkim ich wzajemnej relacji.
Autor: Małgorzata Rymaszewska
Psycholog dzieci i młodzieży
Literatura:
Webster-Stratton, C. (2006). The Incredible Years. Incredible Years: Seattle